Znowu tutaj, choć już prawie zapomniałam , że piszę tego bloga.
Przyznam, że miałam zamiar zamknąć blog i zakończyć zabawę w rękodzieło ale jak wiecie, to trochę jak z nałogami :) Trudno z nimi żyć, jeszcze trudniej się ich pozbyć na zawsze.
Znowu przytargałam maszynę do szycia ze strychu. Miałam zamiar tylko skrócić spodnie... i oto skutki :)
Skrzaty swawolą, łoś nocami buszuje w lodówce.
Spodnie leżą, wciąż za długie :)
Pozdrawiam
Ala
Fajowskie są te Twoje skrzaty,pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńdzieki, że jeszcze tu zaglądasz :)
UsuńKapitalne
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo 😊
UsuńSkrzaty są rewelacyjne, co do bloga zawsze można go odkurzyć;P)
OdpowiedzUsuńdziękuję i pozdrawiam :)
UsuńNie no ! - Skrzaty są bombowe !!!
OdpowiedzUsuńNiech sobie spodnie poleżą jeszcze troszkę, skoro takie skrzaty spod igły wychodzą. Bajeczne, bardzo radosne te skrzaty. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :)
UsuńSuper że wróciłaś !! Skrzaciki boskie ale łoś mnie powalił jest rewelacyjny !!! Spodnie --- podwiń na taśmę samoprzylepną, szybko i maszyna nie potrzebna:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dzięki Ania :)ze spodniami tak zrobię, bo tak mi się nie chce ich skracać że strach ... :)
UsuńŚwietne te skutki!! Częściej wyciągaj maszynę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Agnieszko :)
Usuń